Ogólnopolskie Warsztaty Kung Fu - jesień 2007 (wnikliwa relacja Arkadiusza Kopańskiego)

W duchu kronikarskiego obowiązku trzeba napisać, że w czasie sobotnio - niedzielnego weekendu, 17 i 18 listopada, w Akademii Tradycyjnego Wing Chun na ulicy Stradomskiej 11 w Krakowie odbyły się międzystylowe warsztaty kung fu. Również należy wymienić prowadzących zajęcia sifu, a więc według kolejności poszczególnych autorów około 45-minutowych treningów - Zbigniewa Błaszczaka (Hung Gar Kuen), Sławomira Milczarka (Tang Lang Men), Dariusza Muraszko (Hu Lung Pai), Andrzeja Kalisza (Yiquan), Andrzeja Szuszkiewicza (Wing Chun), Krzysztofa Kęska (Tai chi chen) oraz Dariusza Karkowskiego (Jow gar).

Główny temat warsztatów stanowiły zagadnienia związane z przygotowaniem do wolnej walki. Liczba chętnych do ćwiczeń była tak duża, że z konieczności każdy trening powtarzano dwa razy, aby wszyscy z obecnych mogli wziąć w nim udział. Miało to pewną zaletę, umożliwiało mianowicie łączenie praktycznego i teoretycznego sposobu odbioru. Mówiąc najprościej: można było popatrzeć a potem poćwiczyć. Lub odwrotnie.

Tyle tytułem kronikarskiego wstępu, wyliczającego wyłącznie fakty, wiec nieuchronnie lakonicznego i nie dającego pojęcia o wrażeniach i ogólnej atmosferze imprezy. Moje zasadnicze spostrzeżenie jest następujące: różnorodność chińskich sztuk walki może przyprawić o ból głowy, zwłaszcza, że miałem do czynienia tylko z niewielką ich próbką. Najbardziej rzucające się w oczy różnice, a wiec zewnętrzny kształt technik, traciły na znaczeniu przy odmienności strategii walki, sposobów przygotowania do niej czy wreszcie metodyki nauczania. Ta ostatnia - jak się wydaje - wynika w znacznej mierze z temperamentu samych uczących. Były zatem treningi zarówno przypominające formą wykład akademicki, jak i bardziej intensywne, wymagające trochę więcej wysiłku fizycznego. Zostało również zachwiane moje przekonanie o nieodzowności tzw. "zejścia kątowego" w samoobronie. Bywa ono zewnętrznie niewidoczne - jak w Tai chi chen - albo zastąpione agresywnym ruchem skrętnym - jak w Jow Gar. Zaskakujące okazało się mentalne ćwiczenie ciała w Yiquan - zwłaszcza w kontekście iście ulicznej demonstracji efektu. Przy okazji wprowadzenia do praktyki utwardzania ciała w Tang Lang Men wyszło na jaw, iż przed niektórymi technikami należy zachować całodobową wstrzemięźliwość seksualną bądź alkoholową, co wywołało widoczny zawód na twarzach licznych uczestników. Nie dla każdego to utwardzanie - oto asumpt do rozmyślań nad wyjątkową elitarnością tejże sztuki walki. Robiły wrażenie dynamiczne treningi Hung Gar Kuen oraz Hu Lung Pai. Podczas tego drugiego frapowało mnie zagadnienie, czy niezwykła swada i ruchliwość owego systemu jest immanentnie weń wpisana, czy tez wypożycza wymienione cechy od prowadzącego zajęcia sifu. Z gospodarskiej skromności słowa nie napiszę o perfekcyjnym treningu Wing Chun i logicznym pięknie jego technik. Zaś całkiem poważnie: miła była swobodna, bezpretensjonalna atmosfera warsztatów. Zadawano pytania i udzielano wyczerpujących odpowiedzi. Panował klimat otwartości sprzyjający poznawaniu olbrzymiego przecież obszaru wiedzy. To chyba zresztą najbardziej oczywista droga rozwoju sztuk walki w naszym kraju - właśnie temu podobne spotkania oraz seminaria szkoleniowe pozwalają docenić i to, co się robi samemu, i to, co ćwiczą inni, a o czym kiedyś można było co najwyżej poczytać w specjalistycznych magazynach. Najogólniejszy zatem morał całego przedsięwzięcia musi nastrajać optymistycznie. Oby do następnego razu. I z równie fajnym rezultatem.

Tekst: Arkadiusz Kopański

Źródło (za zgodą autora): www.wingchunkungfu.pl