„ Już samo
zdrowie jest zwycięstwem " - Thomas Carlyle
MOJE TAI CHI
Słowo...
Pamięć bywa zawodna. Najprostszym na to antidotum wydają się być...
notatki.
Jeden z moich
uczniów, systematyczny i skrupulatny człowiek, przez kilka lat przelewał na
papier swoje i cudze myśli, dotyczące Taijiquan. Jakiś czas temu poprosiłem tego
sympatycznego „starszego" Pana o napisanie artykułu do specjalistycznego
Magazynu.
W efekcie powstał „osobisty" dziennik, który ukazuje rozumienie
Boksu Wielkiego Szczytu na różnych etapach rozwoju ucznia.
Zdaję sobie sprawę z
tego, iż wytrawni praktycy stylów z grupy Neijia mogą po lekturze poniższego
tekstu odczuć niedosyt. Nadmienię jednak, że inspiracją do powstania artykułu było zwrócenie uwagi początkującym
miłośnikom Taijiquan na pewien subiektywizm w postrzeganiu tej specyficznej
sztuki walki. Ćwiczący ma prawo przeżywać opisane dalej sytuacje w sposób
bardzo indywidualny.
Za zgodą Pana Ryszarda dokonałem w tekście niewielkich poprawek, które
ograniczyły się do nieznacznych skrótów oraz ukazania kilku zagadnień w sposób
bardziej przejrzysty. Gorąco zachęcam do lektury „Mojego Tai Chi" w
nadziei, że artykuł ten zainicjuje zmiany w trybie życia, szczególnie u osób
odczuwających „ciężar" wieku średniego czy emerytalnego.
Pomimo, iż świadomość społeczeństwa w tej materii sukcesywnie rośnie
(powstawanie Uniwersytetów Trzeciego Wieku itp.), to nadal zauważa się
niedostatek bodźców, które inspirują szerokie rzesze ludzi do aktywności
psychofizycznej.
Praca Pana Ryszarda emanuje szczerością i pasją. Jakże łatwo w niej
odnaleźć jedną z buddyjskich postaw człowieka - „Umysł Początkującego".
Dariusz Muraszko
Decyzja
Moja wiedza o rodzajach sztuk walki
wywodzących się z Państwa Środka, początkowo była niewielka. Brakowało na ten temat
książek i specjalistycznych czasopism. Czasami pojawiały się w prasie artykuły
poświęcone tej dziedzinie. W nich po raz pierwszy zetknąłem się z nazwami Tai
Chi, Chi Kung.
Z powodu braku fachowych opracowań, kojarzyły mi się one z
tajemniczymi wyczynami chińskich mistrzów, demonstrujących techniki, które
wydawały się niemożliwe do opanowania przez przeciętnego człowieka. W wywiadach
powtarzali, że sztuk walki uczono ich od dzieciństwa. Wynikało z tego, że
sztuka ta jest więc nie do opanowania przez osobę starszą i nie ma sensu się w
nią zagłębiać. Pozostało we mnie takie przekonanie przez następne lata.
Dopiero pod koniec lat 80-tych zaczęły się pojawiać
książki poświęcone sztukom walki, które przeważnie sprzedawano spod lady. Coraz
więcej czasopism zaczęło zamieszczać artykuły, gdzie mityczne niemalże
umiejętności wydawały się bardziej przystępne.
Moje zainteresowanie wzbudziła trwająca kilka tysiącleci
wyrafinowana kultura i historia Państwa Środka z jej osiągnięciami w każdej
dziedzinie. Pojawiły się interesujące elementy historii i kultury Chin -
filozofie: Tao z jej mistrzem Lao Tsy, Konfucjusz, tajemnicza księga I Ching,
sztuka Feng Shui, niezwykła historia wynalazków i osiągnięć inżynieryjnych i
gdzieś wśród tych zagadnień sztuki walki wraz z Tai Chi i Chi Kung.
W pierwszej połowie 2001 roku postanowiłem wycofać się z
aktywnego życia zawodowego i zająć się swoim zdrowiem, z którym zaczynałem mieć
coraz więcej kłopotów.
Wyniki badań
lekarskich nie były dla mnie pomyślne, mój organizm wymagał leczenia i zmiany
trybu życia.
Postanowiłem to zmienić. Miałem pewną wiedzę o
zapobiegawczym, pozytywnym wpływie technik Chi Kung na zdrowie fizyczne i
samopoczucie ćwiczącego. Postanowiłem zacząć ćwiczyć. Pierwsze ćwiczenia
oparłem na informacjach pochodzących z dostępnych książek i internetu.
Okazało się, że
ćwiczenie na podstawie informacji z książki jest trudne i nigdy nie miałem
pewności, czy na podstawie opisu wykonuję je prawidłowo.
Zacząłem poszukiwać klubu lub instruktora, gdzie mógłbym
nauczyć się, pod fachowym nadzorem, prawidłowego wykonywania ćwiczeń.
Dowiedziałem się, że w latach 90-tych były prowadzone zajęcia z Tai Chi stylu
Wu w słupskim Domu Kultury Kolejarza.
Ale była i zła wiadomość, że zajęcia, które mnie
interesują przestały się odbywać (?).
Dopiero w 2003 roku uzyskałem informację, że zajęcia z Tai
Chi zostały wznowione. Postanowiłem wziąć w nich udział.
Trening
Jesień 2003 roku, rozpoczynam
zajęcia Tai Chi, przy Słupskiej Szkole Kung Fu Hu Lung Pai, prowadzonej przez Pana
Dariusza Muraszko.
Pierwsze spotkanie i przyjemna dla mnie wiadomość - będą
nauczane Chi Kung i Tai Chi najpierw stylu Yang, później Wu.
Pierwsze wrażenia - nauka różnych pozycji i poprawnego
sposobu oddychania przy wykonywaniu określonych ćwiczeń Chi Kung: elementy
miękkiego stylu Białego Żurawia oraz niektóre techniki pochodzące z układu
Osiem Kawałków Brokatu.
Zestawy są tak dobrane, że powodują rozluźnienie mięśni,
relaks i powoli włączają poszczególne partie ciała do pracy.
Na początku ćwiczeń jest niewiele i niewielka ilość
powtórzeń, nie są trudne i nie sprawiają kłopotu. Nauka właściwej postawy z
lekko ugiętymi nogami - czubek głowy „zawieszony jakby na nitce". Uczymy
się oddychania „brzuchem". W jego trakcie usta są zamknięte, a język
dotyka podniebienia.
Na każdych następnych zajęciach pojawia się coraz więcej
układów, stają się one trudniejsze bardziej złożone. Po godzinnych ćwiczeniach
pojawia się „przyjemne" zmęczenie mięśni, relaks i poprawa samopoczucia. Pierwszy znak, że organizm zaczął przyzwyczajać
się do zmian.
Na cotygodniowych spotkaniach zapoznajemy się nie tylko z
ćwiczeniami, ale i z założeniami teoretycznymi Chi Kung, Tai Chi, związkiem
tych technik ze starożytną filozofią opartą na jedności sił Yin i Yang,
przemianie „Pięciu Elementów". Poznajemy interpretacje „fenomenu"
energii Chi, zasady jej obiegu i wpływ na organizm człowieka. Zapoznajemy się z chińską teorią ośrodków
energetycznych (np. Dan Tien) oraz próbą wyjaśnienia tych zagadnień w oparciu o
najnowsze badania nauki Zachodu.
Uczymy się, jak wykorzystywać w ćwiczeniach Chi Kung
wyobraźnię do wizualizowania założonych celów, aby uzyskać efekt wzmocnienia i
„materializacji" zamierzeń.
Zajęcia zaczynają przybierać pewien uporządkowany układ:
medytacyjne ćwiczenia, jak „Obejmowanie Drzewa (Księżyca)" i inne, które
wykonywane powoli uwalniają umysł z natłoku zbędnych myśli.
Następnie seria ćwiczeń z Chi Kung - te, które już
wykonywaliśmy, doskonalimy. Poznajemy nowe, które również wielokrotnie powtarzamy,
aby nauczyć się prawidłowo wykonywać je i zapamiętać tak, by można było później
samodzielnie ćwiczyć w domu. Powtarzanie ma bardzo duże znaczenie. Ćwiczenia,
których wykonywanie na zajęciach sprawiało kłopot, po cyklicznych
„sesjach" w domu stają się zazwyczaj łatwiejsze do wykonania i bardziej
zrozumiałe.
Cotygodniowe zajęcia, później samodzielne wielokrotne
powtarzanie technik, narzuca pewną samodyscyplinę i wiarę w to, że nawet
najtrudniejsze rzeczy są możliwe do opanowania. Również zdrowie zaczęło się
powoli poprawiać.
Zdrowie
Zniknęły pojawiające się poprzednio
bóle mięśni, wróciło dobre samopoczucie i optymizm. Po pewnym czasie organizm
sam zaczął się domagać swojej porcji ćwiczeń i pominięcie jakiegoś powodowało
uczucie pewnego braku.
Powoli poprawiały się
moje wyniki badań lekarskich. Miałem dowód, że stwierdzenie o chińskiej sztuce leczenia, iż opiera
się na zapobieganiu chorobom, a nie leczeniu ich skutków, jest prawdziwa.
Stare schorzenia,
które jak mi się wydawało, są nieodłączną częścią organizmu, powoli ustępowały.
Po ćwiczeniach, prawie we wszystkich mięśniach, na które
była zwrócona uwaga, pojawiało się przyjemne zmęczenie, uczucie wzrostu
temperatury oraz wrażenie przenoszenia jej w inne partie organizmu. W rękach, a
głównie w dłoniach, na których koncentrowaliśmy się podczas wykonywania pewnych
ćwiczeń o charakterze medytacyjno - relaksacyjnym, pojawiało się wrażenie jakby
nakłuwania milionami mikroskopijnych igieł.
Czyżby to pierwsze oznaki przepływu energii Chi ?
Naukę Tai Chi rozpoczynamy od wysłuchania wyjaśnień i
zapoznania się z teoretycznymi zasadami.
Instruktor przekazuje nam techniki umożliwiające
osiągnięcie fizycznego i mentalnego skupienia. Podstawą jest zasada częstych
powtórzeń, co w efekcie utrzymuje organizm w dobrej formie fizycznej, zwiększa
umiejętność skupienia się i wycisza umysł. Ma to duży wpływ na poprawę zdrowia
i samopoczucia.
W czasie wykonywania ćwiczeń głowę należy trzymać lekko
uniesioną. Wzrok podąża za tą częścią ciała, która wykonuje ruch, przeważnie
jest to ręka. Za wzrokiem podąża energia. Język, podobnie jak w czasie praktyki
Chi Kung, dotyka części podniebienia, umożliwiając przepływ energii. Oddech
dopasowujemy do długości trwania ruchu.
Usta w czasie ćwiczeń zamykamy. Oddychanie wykonujemy przez
nos - spokojne wdechy i wydechy. Oddychać mamy początkowo naturalnie, aby z
czasem przejść na oddychanie brzuchem.
Ważnym elementem, na który instruktor zwracał nam uwagę,
jest wyciszenie się przed rozpoczęciem sesji Tai Chi.
Styl Wu
Po zapoznaniu się z zasadami
ogólnymi, niezbędnymi do zrozumienia ćwiczeń, rozpoczynamy trenowanie wybranych
ruchów, które mają za zadanie ułatwić nam w przyszłości naukę trudniejszych
sekwencji Tai Chi. Rozpoczynamy uczenie się prawidłowego wykonywania:
„Falowanie Dłonią w Obłokach", „Odpychanie Małpy", „Omiecenie Kolana
i Krok w Przód", pozycji „Pojedynczy Bicz", „Ukośny Lot" i
innych.
Na początku poszczególne ruchy wykonujemy w oderwaniu od
całości formy, co sprzyja eliminowaniu błędów i utrwaleniu dobrych nawyków.
Dopiero później, w czasie wykonywania Tao Lu, dążymy do zachowania
charakterystycznej ciągłość - koniec ostatniego ruchu stanowi początek
następnego.
Ciężar ciała ma być przenoszony w poszczególnych
ćwiczeniach to w przód to w tył, lub na boki, co ułatwia wykonywanie ćwiczeń i
sprawia wrażenie lekkości.
Forma 54 sekwencji stylu Wu Tai Chi Chuan, którą
zaczęliśmy poznawać, różni się od innych (np. ze stylu Yang) charakterystycznym
pochyleniem tułowia, ruchy w niej są bardzo oszczędne, zwarte.
Wykonywanie poszczególnych sekwencji nie wymaga tak dużo
miejsca do ćwiczeń. Nasuwa się
skojarzenie, że więcej mają one wspólnego z samoobroną niż atakiem. Wydaje
się, że tę walkę z cieniem mogą ćwiczyć osoby w różnym wieku. Po nauce tego
stosunkowo trudnego układu odnoszę wrażenie, że w jego wykonanie nie trzeba
wkładać tak dużo wysiłku, jak w inne ćwiczenia Tao Lu. Można go wykonywać nawet
w późnym wieku.
Mimo znacznego wysiłku fizycznego i umysłowego włożonego w
naukę poszczególnych elementów, forma Wu wciąga. Stawia wezwania, pewne
trudności, przeszkody, z którymi należy się uporać, aby przejść pewien fragment
nauki poszczególnych sekwencji formy.
W stosunku do formy Yang, którą poznaliśmy wcześniej, występują
różnice, które dla ćwiczącego łatwo dają się zauważyć: na przykład wykonanie
Pojedynczego Bicza, który w formie Wu jest wykonywany w postawie Jeźdźca, a w
Yang układ nóg przypomina łuk i strzałę. Kroki do przodu i do tyłu wykonywane
są z mocno pochylonym tułowiem. Ruchy są bardziej oszczędne, przypominają
przyczajenie w pozycji obronnej w oczekiwaniu na możliwość ataku.
Inny jest układ dłoni w czasie ćwiczeń. Niektóre pozycje
są trudniejsze niż wykonywane w innych stylach np.: „Falowanie Dłońmi w Chmurach",
inne zaś zdają się być łatwiejsze i nie wymagają w czasie wykonania
umiejętności niemalże akrobatycznych, jak np. „Wąż Pełzający w Trawie", ze
znanej mi wersji stylu Yang.
Walka
Rozpoczynając treningi zakładałem,
że skorzystam ze zdrowotnych właściwości Tai Chi, Chi Kung. Miałem za główny
cel poprawę własnego zdrowia. Wierzyłem, że spowolnienie tempa życia,
uprawianie ćwiczeń, trochę tajemniczej sztuki Tai Chi Chuan, pozwoli na
osiągnięcie komfortu psychicznego i wyciszenie.
Nie brałem pod uwagę, że kiedyś zacznę ćwiczyć bojowe Tai
Chi. Mój cel to zdrowie i jego polepszenie.
Zmiany nastąpiły szybciej niż się spodziewałem. Okazało się po kolejnych badaniach, że
wyniki mam lepsze, nie grozi mi na razie szpital i operacja. Poprawa była
na tyle wyraźna, że wykonywanie i powtarzanie wielokrotne ćwiczeń nie wymagało
tak dużego wysiłku, jak na początku.
Może z biegiem czasu wykonywanie ćwiczeń stawało się
prostsze i łatwiejsze? Nie miałem już obaw, czy mogę ćwiczyć bojowe Tai Chi.
Postanowiłem zaryzykować.
Zacząłem brać udział w nauce technik Pchających Dłoni.
Zapoznawałem się z zasadami Tui Shou, które w stosunku do technik z innych
sztuk walki, wydawały mi się bardziej miękkie, finezyjne i przypominały raczej
Aikido, a nie twarde style walki.
Reguły, które poznawałem, były specyficzne: intencje
przeciwnika należało wyczuwać zmysłami.
W czasie treningu unikało się napięć i ćwiczenia
wykonywane były luźno. Na emisję energii przeciwnika odpowiadało się
niestawianiem oporu, rezygnacją z użycia siły. Podążając za cofającym się
przeciwnikiem, szukało się okazji do zwarcia i wykonania ataku. Błędy
przeciwnika to dla nas okazja do ataku i przekierowanie jego energii.
Ćwiczenia wykonywaliśmy pchając i parując jedną ręką,
potem dwoma. Pojawiły się też uderzenia łokciem i nogą. Niemal niezauważalnie przeszliśmy do walki treningowej (San Da).
Poprzez proste ćwiczenia zapoznawaliśmy się z trudną sztuką obrony i ataku.
Pomimo, że opanowywaliśmy je dopiero po jakimś czasie, udało nam się
wykorzystać je w sparringu.
Walka Tai Chi Chuan
składała się prawie ze wszystkich elementów formy (?) nie uporządkowanych w
określone reguły, ale wykorzystywanych w czasie zaistnienia okazji do ich
użycia. Okazja
inicjowała atak. Przydatne w niej okazało się długotrwałe powtarzanie technik
Pchających Dłoni oraz ćwiczenia, które w efekcie przyczyniły się do rozwoju
wyobraźni i intuicji.
W stosunku do przeciwnika atakującego sprawdzają się
uniki, wprowadzanie w błąd, krótki dystans...
Warsztaty
W doskonaleniu formy i walki duże
znaczenie odegrały seminaria, na które był zaproszony przedstawiciel Federacji
Tai Chi Chuan stylu Wu dr Mark Langweiler.
Był to dla nas kontakt z Tai Chi Chuan bezpośrednio wywodzącym się od twórcy
jednej z odmian stylu Wu, mistrza Wu Chien Chuan’a, okazja do pogłębienia
wiedzy o Tai Chi i Chi Kung przez dotarcie do wiedzy źródłowej.
Przez porównanie tego, co znaliśmy dotychczas z czymś
nowym i do tego z rekomendowanego źródła, przeprowadzaliśmy korektę własnych
umiejętności.
Od gościa nauczyliśmy się wiele: nowych ćwiczeń Chi Kung,
technik wykonywania formy Wu zgodnie z zaleceniami Federacji, niektórych technik wykorzystania elementów
formy Wu do walki.
Prezentacja tych technik przez Marka Langweilera
utwierdziła mnie w przekonaniu o skuteczności i równorzędności formy Wu Tai Chi
w stosunku do innych sztuk walki, ale najbardziej o wpływie na zdrowie i
psychikę ćwiczącego. Ruch w czasie treningu angażuje cały organizm. Skupienie
się na technikach i izolacja od wpływu otoczenia, pozbycie się myśli nie
związanych z ćwiczeniem oraz wykorzystanie wizualizacji jest formą medytacji w
ruchu. Ma to terapeutyczny wpływ na organizm i system nerwowy. W połączeniu z powolnymi ruchami oraz
spokojnym i głębokim oddychaniem, wpływa korzystnie na układ krążenia, co jest
dla mnie szczególnie ważne i bardzo skuteczne w powrocie do zdrowia.
Co roku spotkania te wnosiły do naszych umiejętności coś
nowego i wpływały na doskonalenie formy i jej korektę oraz pozostawiały
odczucie dobrze wykorzystanego czasu.
Co zyskałem po upływie tych kilku
lat ?
Na pewno treningi wpłynęły korzystnie na moje zdrowie,
zwiększyły odporność na choroby, pozwoliły na osiągnięcie pewnego komfortu
psychicznego, pojawiła się umiejętność wyciszania prawie „na zawołanie".
Negatywne bodźce docierające do mnie są osłabione,
filtrowane, docierają jakby z opóźnieniem, są już oczyszczone z silnego,
negatywnego ładunku emocjonalnego. Czynniki stresotwórcze mogę wyciszyć lub
obniżyć ich poziom. Łatwiej daje się pokonać ograniczenia, przez co mogę
stawiać sobie cele i łatwiej je osiągać. Znaczenie ma również umiejętność
koncentrowania się na celu. Pomocna jest dyscyplina i systematyczność, która
jest niczym innym, jak wynikiem systematycznych ćwiczeń.
Po tych paru latach coś już znam. Wiedza, którą osiągnąłem
pozwala mi ocenić, że jestem już na ścieżce Tai Chi Chuan, ale to jest dopiero
początek i nie widać jej końca, gdyż znika gdzieś w nieskończoności. Skoro
jestem na niej i widzę ją, idę dalej...
Ryszard Poniewierza
wiosna 2007r.