Energia i czas

Wywiad z Dariuszem Muraszko - październik 2018r.

Dariusz Muraszko – pedagog, jeden z pionierów Kung Fu Vo w Polsce, założyciel najstarszej szkoły Wu Tai Chi w kraju; od ponad 30 lat trenuje Kung Fu i uczy innych. Od roku 1989 (przez dziesięć lat) członek zarządu Polskiego Zrzeszenia Kung Fu / Wu Shu. Współpracownik "Magazynu Sztuk Walki Samuraj"; autor książek: "Hu Quan – Pięść Tygrysa" oraz "Korzenie Pięści Tygrysa i Smoka". Obecnie przewodniczący Bałtyckiego Stowarzyszenia Kung Fu i Tai Chi.

Co odróżnia Kung Fu od innych sztuk walki? Co sprawia, że jest ono wyjątkowe ?

Kung Fu jest bardzo różnorodne. Możliwe że to najbardziej urozmaicona technicznie sztuka walki na świecie. Ma ona bardzo barwną i interesującą historię, sięgającą wielu wieków. Wu Shu – bo taka nazwa jest bardziej odpowiednia - otarło się o konfucjanizm. To jeden z nurtów filozoficznych, w którym bardzo precyzyjnie sformułowano system norm etycznych. Chodzi o relacje międzyludzkie, tj. stosunek starszych do młodszych, dzieci do rodziców, wnuków do dziadków, uczniów do nauczycieli etc., co w sporej mierze zostało przeniesiono na sale treningowe (Kwoon).

Co właściwie oznacza słowo Kung Fu i skąd ono się wzięło ?

Tłumaczeń jest wiele. Najczęściej możemy to definiować jako "energię i czas". Ma to sens, ponieważ potrzebujemy sporo energii i czasu, aby dojść do pozytywnych rezultatów. Termin Kung Fu pojawił się stosunkowo niedawno (bo mniej więcej w latach 70. XX wieku) w Stanach Zjednoczonych. Został on spopularyzowany dzięki filmom z udziałem Bruce’a Lee. Nazwa się przyjęła, jednak bardziej poprawnym określeniem jest Wu Shu, czyli chińskie sztuki walki.

Dla kogo jest stworzone Kung Fu i komu by je Pan polecił ?

Sięgając do historii klasztoru Shaolin, możemy dowiedzieć się, że sztuka ta powstała w celach obronnych. Mnisi często byli napadani, rabowani i nie potrafili odpierać ataków. Około VI w.n.e w klasztorze pojawił się hinduski buddysta Bodhidharma (czyt. Bodidarma). Opracował on zestaw ruchów, które pomogły kapłanom osiągnąć większą sprawność fizyczną. Z kolei ćwiczenia te stworzyły podwaliny powstania sztuki walki. Po dziesięcioleciach wojownicy z klasztoru Shaolin zasłynęli swoimi niezwykłymi umiejętnościami jako niepokonani w boju. Kung Fu upowszechniano w całych Chinach. Mógł je uprawiać każdy, nie tylko duchowny czy szlachetnie urodzony, ale także żebrak oraz bezdomny. Powstawały style "wioskowe" czy "rodzinne". Umiejętności Wu Shu znane też były wysokiej rangi wojskowym, w tym generałom. Trenowali oni nie tylko "sztukę pięści". Dowódcy wykazywali mistrzowski kunszt walcząc bronią białą.

Na sali treningowej uczymy się pewnych wartości, jak możemy przenieść je do codziennego życia ?

Właściwie dzieje się to automatycznie. Jeśli na sali gimnastycznej jesteś skupiony przez 60 minut, starasz się dojść do pozytywnych rezultatów, przestrzegasz norm zachowania, trenujesz ciężko - to zauważasz, że dzięki temu coś osiągasz - rozwijasz charakter. Nic nie jest podane na tacy. Tak naprawdę w Kwoon "hartujemy" nie tylko ciało, ale przede wszystkim umysł. Tym samym wpływamy na mózg, ponieważ powstają nowe połączenia nerwowe. Jest to wspaniały trening dla szarych komórek. Ujmę rzecz jednym zdaniem: Kung Fu rozwija ludzi w sposób holistyczny (całościowy). Nawet jeśli tego nie zauważamy, to wypracowane wartości oraz umiejętności dotykają naszego życia codziennego, jak np.: praca, szkoła, relacje międzyludzkie etc.

Co Pana motywowało do tak długiej i ciężkiej pracy, czy jest najlepszy wiek by zacząć trenować ?

W latach 80. XX wieku wyświetlano w polskich kinach film Wejście Smoka z Bruce’m Lee, który bił rekordy popularności. Potem "puszczano" Jet’a Li w filmie pt. Klasztor Shaolin. Można było odnieść wrażenie, że Kung Fu stanowiło "dyscypliną narodową" Polaków! O Wu Shu rozprawiali niemal wszyscy, bez względy na wiek czy wykształcenie. Rodaków jakby opętało szaleństwo i każdy chciał choć trochę posmakować tego dziwnego "karate".
Na zajęcia zapisała mnie mama. Z początku chciałem ćwiczyć tylko do czasu ukończenia szkoły. Ale czy można przerwać jedną z najciekawszych przygód życia, ot tak ? Odpowiedź brzmi: nie. Zgłębianie Kung Fu trwa dziesięciolecia!
Profesjonalnym trenerem zostałem po około 7 latach praktyki, gdy mój nauczyciel przestał nauczać i powoli zapominał materiał techniczny. "Przejąłem pałeczkę" tworząc grupy. Nie chciałem, aby ta dyscyplina wymarła.

Wracając do filmu z Bruce’m Lee, czy czuł Pan zawód po tym, jak zaczął pan trenować ? W końcu kinowe Kung Fu jest znacznie bardziej widowiskowe i pokazowe niż to, które ćwiczymy na sali...

Rozczarowania nie doznałem. Patrząc z perspektywy czasu, cieszę się, że Kung Fu jest czymś autentycznym w relacji do widowiska ukazanego na ekranie. Oglądając kinowych mistrzów, którzy np. skakali po dachach, ale też wykonywali fikołki, by zadać śmiertelny cios, daleki byłem od pozytywnych ocen. Dopiero na sali treningowej przekonałem się, że jest to realna i skuteczna sztuka walki. Przy okazji też ujmująco piękna.

Z odpowiedzi na moje wcześniejsze pytanie dowiadujemy się, że to, czego uczymy się na sali, przenosi się na nasze życie codzienne, więc pójdźmy jeszcze dalej, czy Kung Fu może być i czy jest stylem życia ?

Z oczywistych powodów nie podam konkretnych przykładów, ale na przestrzeni lat otrzymałem wiele listów z podziękowaniami od uczniów, którzy są absolwentami naszego klubu. Dzięki temu, że sumiennie trenowali, osiągnęli w życiu rozliczne sukcesy. Nie twierdzę, iż może to spotkać każdego. Jednakże mam przyjaciół, którzy dzięki chińskim sztukom walki przeszli wszelkie możliwe szczeble kariery zawodowej i ostatecznie znaleźli się na szczycie. Pomaga w tym np. samozaparcie / samodyscyplina, czyli postawy charakteryzujące "Człowieka Kung Fu".
Jeszcze coś. Praktycznie co roku spotykam dawnych uczniów powracających do naszej organizacji, nawet po 25 latach przerwy! Często mają oni już dzieci, z którymi przychodzą kontynuować naukę. "Stara gwardia" kojarzy naszą organizację z porządnym klubem i wspaniałymi wspomnieniami. Tacy weterani pokazują swoim pociechom, w jaki sposób można spędzić nieco czasu bez nowoczesnego telefonu. Przytoczę słowa jednego ze słupskich uczniów, którego pamiętam po blisko ćwierćwiecznej przerwie we wspólnych treningach. Obecnie ćwiczy on z dzieckiem, a na forum grupy powiedział tak: "Warto wracać do tego, co dobre".

W jaki sposób my w codziennym pośpiechu możemy zmotywować się do treningów ? Dwie godziny w tygodniu to naprawdę niewiele, ale jednak niektórym osobom przydałaby się motywacja.

Jesteśmy otoczeni elektroniką. To między innymi smartfony czy social media, które codziennie bombardują nas dziesiątkami informacji. Cała ta "maszyneria" zamiast rozwijać i wspierać pracę naszych mózgów, często je tylko "zamula". Odnoszę wrażenie, że uczestniczenie w treningach opartych o tradycyjne wzorce stanowi konieczność, by normalnie funkcjonować, nie dać się zwariować. Czy każdy tak uważa? Widuję ludzi idących ulicami z telefonami w dłoni. Czasami potrącają innych, ale nie przepraszają. Dlaczego? Są "niewidomi" i "przygłuchawi". Wielu z nich postrzega świat niczym konie z klapkami na oczach. Nowoczesny homo sapiens prawdopodobnie przeoczy też fakt znalezienia się pod kołami samochodu. Przecież ważniejszy jest news z portalu społecznościowego. Być może dla danej osoby ostatni w życiu…
Niekiedy słyszę od uczniów, że wchodząc na drogę Kung Fu, podjęli jedną z lepszych decyzji życiowych. Dzięki treningom kierują oni uwagę ku własnemu wnętrzu, a nie tylko na media społecznościowe. Ci ludzie robią coś pożytecznego dla siebie, tym samym dla innych. Stając się lepszą osobą, dajesz przykład otoczeniu. Ale skąd brać motywację do ciężkiej pracy? Od dziesiątek lat stosuję "sztuczkę", która polega na tym, że nie zastanawiam się, z jaką ochotą poszedłbym na trening. To bez znaczenia! Po prostu biorę torbę i wychodzę z domu! Lansowane obecnie hasło Just do it było dla mnie oczywiste od piętnastego roku życia! Patrząc na sprawę przez pryzmat neurologii, dodam, że tworzą się wówczas w mózgu połączenia neuronowe, które pomagają wracać do różnych form aktywności. Jest to o tyle pozytywne, że w przypadku Kung Fu chodzi nam o trening ciała oraz umysłu. Tego nigdy za wiele! To zdrowy "nałóg".

Zbliżamy się do finału, więc: Jak wyglądałoby Pana życie, gdyby nie zaczął Pan trenować, gdyby nie spotkał Pan na swojej życiowej drodze Kung Fu ?

Ciężko to stwierdzić. Najprawdopodobniej moje życie nie byłoby tak ciekawe, gdybym nie spotkał na swojej drodze tej pięknej sztuki walki. Kung Fu kojarzę z licznymi przyjaźniami, tymi autentycznymi, nie facebookowymi. Trwają one od kilkudziesięcioleci i można je określić jako "na śmierć i życie". Wu Shu to również: fantastyczne przygody, liczne obozy szkoleniowe, ciekawe warsztaty / seminaria, mnóstwo literatury orientalnej, poznawanie nietuzinkowych osób (często doktorów nauk czy profesorów). Do naszej dyscypliny garną się ludzie naprawdę pracowici, ale też tacy, którzy chcą pracowitości się nauczyć. Zatem warto trenować Kung Fu !

Dziękuję za rozmowę.
Wojciech Markiewicz - felietonista gazetki szkolnej "Kurnik" z Zespołu Szkół nr 1 w Koszalinie im. Mikołaja Kopernika.